Niedawno wróciłem z największych targów gier planszowych na świecie. Cudownego festiwalu konsumenckiej rozpusty w najczystszej formie, bowiem skupiającego się na zbytku będącym w istocie zabawką. Pytanie, czyż możliwość pielęgnowania dziecka wewnątrz nas nie jest warta każdych pieniędzy? Czy warto być uczestnikiem tego cyklicznego wydarzenia? – Tak, zdecydowanie tak.
Swój debiut „Internationale Spieltage SPIEL” miało w 1983 roku. Od tamtej pory rokrocznie skupia wokół siebie coraz więcej wystawców i uczestników. Urządzane na Targach Essen wydarzenie w tym roku zebrało 209 tysięcy uczestników, z czego prawie 1200 osób to wystawcy, prezentujący swoje gry. Całość trwała od 24 do 27 października, hale otwierane były codziennie o 10 i zamykane o 19. Jak się spodziewacie, 36 godzin na sprawdzenie i ogranie wszystkiego, co chciałoby się zobaczyć, to wcale nie tak dużo…
Całe przedsięwzięcie zajmuje bagatela 110 tysięcy metrów kwadratowych targów, powstałych w 1913 roku. 6 z 8 hal pociętych na korytarze przez stanowiska wystawców jest upstrzone wszystkim, czego moglibyście oczekiwać po targach związanych z grami planszowymi. Wystawcy, poza standardowymi stoiskami często starali się, by ich stanowiska były powiązane z prezentowanymi grami. Niemal przy każdym można było zagrać w prezentowany tytuł.
Wchodząc na halę 3 z parkingu podziemnego po raz pierwszy, doświadczyłem ogromnego WOW, widok zapierał dech w piersi. Czułem się jak 8 latek w największym i najcudowniejszym wesołym miasteczku, w jakim mógłbym się znaleźć. Wrażenie jest tak przejmujące, że kompletnie nie wiesz za co się wziąć, na raz chciałoby się być w 10 miejscach i robić 20 rzeczy. Szczęśliwie, w oprzytomnieniu i odnalezieniu siebie bardzo pomaga organizacja imprezy. Najważniejszy element wyposażenia, który po prostu musicie mieć ze sobą, to katalog. Udostępniany wcześniej w wersji pdf, dostępny także ładnie wydany na targach dla uczestników, bardzo ułatwia życie. Miejsce każdego wystawcy jest oznaczone na planie targów, całość jest bardzo czytelna, dodatkowo w wielu miejscach samych targów macie także odnośniki, pomagające odnaleźć się wam na planie w katalogu.
Chciałbym, żeby na świecie było więcej ludzi takich jak fani planszówek. Wyobraźcie sobie 209 tysięcy ludzi przez 4 dni przechadzających się po tych halach. Kupujących gry, grających w nie, rozmawiających prawdopodobnie o tematach związanych z nimi. Codziennie robiąc ponad 15 tysięcy kroków, widziałem grzecznych, uprzejmych uczestników najwspanialszego hobby na świecie. Nikt się nigdzie nie wpychał, jeżeli coś chciałeś kupić, to jak inni brałeś dany produkt i grzecznie szukałeś końca kolejki. Chciałeś o coś zapytać, wystarczyło chwilkę zaczekać aż ktoś się tobą zajmie. Wszyscy automatycznie dostosowywali tempo poruszania się do reszty. Ludzie przepuszczali się z uśmiechem w drzwiach.
Siadając do testowania jakiejś gry z kompletnie obcymi sobie ludźmi, można było pogadać o czymś ciekawym. Część gier była na tyle oblegana, że ciężko było znaleźć miejsce. Nikt nikogo nie pośpieszał, w oczekiwaniu na zwolnienie stołu ludzie uczyli się zasad, pomagali, kiedy np. zauważyli, że coś pominąłeś i po prostu rozmawiali z grającymi o ich aktualnych wrażeniach z rozgrywki. Kiedy ktoś kończył grać, zawsze widziałem, że sam z siebie stara się przygotować grę dla następnych osób, pomagając w ten sposób obsłudze.
Będąc uczestnikiem tych targów, będziecie mieli także okazję porozmawiać z twórcami waszych ulubionych tytułów. I to jest niesamowite, gdy możecie się wypytywać o szczegóły procesu tworzenia danego tytułu, albo zagrać w grę z jej twórcą.
Luźna atmosfera bardzo pomaga, podczas waszych przechadzek spotkacie także waszych ulubionych recenzentów. Zawsze miło powiedzieć proste „cześć” i pogratulować wkładu w hobby.
No i sama obsługa techniczna targów działała wyśmienicie, profesjonalizm w najczystszej postaci… żeby daleko nie szukać podam własny przykład. Gdy przez nieuwagę podjechaliśmy jednokierunkową ulicą do nie tego parkingu co trzeba i zbyt późno połapaliśmy się co się stało, obsługa w kilka minut była w stanie umożliwić nam wyjazd, mimo olbrzymiej kolejki samochodów oczekujących na wjazd i pokierować nas we właściwą stronę mimo bariery językowej.
Poziom kultury, który przedstawiają sobą fani naszego hobby w czasach ogólnie widzianego w klasycznych jak i społecznościowych mediach pełnego napięć negatywizmu, napawa entuzjazmem. Dodatkowo, przez to, że ludzie tworzący gry to tacy sami hobbyści jak my sprawia, że każdy czuje się częścią tego fandomu. To dość oczywiste, że wszędzie mogą się znaleźć czarne owce, ale to by było niezwykle miłe, gdyby w innych dziedzinach życia ludzie zachowywali się jak tu. Większość ludzi, którzy mnie znają, mają mnie raczej za cynika, osobę z grubsza nastawioną sceptycznie do otoczenia. Piszę o tym, żebyście mieli szerszy obraz wagi zdania, które mam na temat Internationale Spieltage SPIEL. To nie są zwykłe targi, SPIEL to święto gier planszowych, radości i pozytywizmu.
To był mój pierwszy wyjazd na to wydarzenie i co z niego wyniosłem, to przekonanie, że każdy fan gier planszowych powinien choć raz w życiu tam się znaleźć. W związku z tym, postanowiłem przedstawić wam mój sposób przygotowania i przeprowadzenia wyjazdu, z nadzieją, że wam to pomoże i zachęci do podjęcia decyzji o własnej podróży na kolejne edycje Spiel.
Zasoby — w zasadzie to będzie najważniejszym determinantem w sprawie później podejmowanych decyzji. Musicie mocno zastanowić, się ile będziecie w stanie wydać na każdy poszczególny element. Ja starałem się dobierać wszystko tak, by zachować jak najwięcej środków na gry. Dodatkowo, dobrze żebyście nie jechali sami, z bratnią duszą zawsze raźniej, a i część kosztów można podzielić na pół.
Wbrew przewidywaniom, nie warto zaczynać planowania od środka transportu, a miejsca w którym będziemy spali… im wcześniej, tym lepiej. Pisząc „wcześniej” mam na myśli styczeń i luty, sam przegapiłem te miesiące i już w marcu miejsca niedaleko targów były albo niedostępne, albo kosztowne. Po dłuższym szperaniu za jakąś w miarę budżetową opcją z dobrą komunikacją na targi, skorzystałem z wynajmu pokoju w miejscowości Herne, za pośrednictwem Airbnb – koszt dla dwóch osób od 23 do 27 października wynosił 474pln. Samochodem albo metrem do targów można było się dostać w około 25 minut. Doliczyć do tego należy koszt 4 dniowego biletu wstępu na targi, który w przedsprzedaży kosztował 39 euro.
Jako środek transportu wybraliśmy auto, wierne C3 dość ekonomicznie mknęło po drogach ekspresowych i autostradach, spalając nieco ponad 4.5 litra oleju napędowego na 100km — koszt paliwa na cały wyjazd wyniósł nas około 600pln. Co prawda trasa w jedną stronę zajęła nam około 13 godzin z postojami, ale 1100 km okazało się straszniejsze w założeniu niż praktyce. To co męczyło najbardziej podczas trasy, to monotonia drogi. Widoki za oknem potrafią zachwycić, ale umykające pod kołami pasy na asfalcie przytłaczają.
Dzięki pojechaniu autem, praktycznie nie odczuliśmy odległości naszego noclegu od targów, dodatkowo nie mieliśmy problemu z pudłami gier, które w innym wypadku pewnie byśmy musieli nosić ze sobą, albo zostawiać w dostępnym za dodatkową opłatą miejscu na targach. Ważna uwaga do osób, które by decydowały się na podróż autem, zawsze starajcie się zaznajomić z prawem drogowym kraju, po którym będziecie się poruszać. Sporo miejsc w Niemczech, w tym Essen, jest objętych strefami ekologicznymi (tzw. Umweltzone) i auta wjeżdżające do nich powinny spełniać określone normy. Jako dowód spełnianych norm powinniście mieć naklejkę Dekra, przyznawaną w oparciu o dowód rejestracyjny pojazdu. Koszt tej naklejki wacha się zależnie od miejsca zakupu, zaczynając od 30pln. Dodatkowo, nawigację trzymamy poniżej linii szyby – część oprzyrządowania pomagającego w trasie może ograniczać widoczność, jeżeli będzie ograniczać zbyt mocno, narazicie się na mandat podczas kontroli. Co do samej nawigacji, polecam mapy google, ponieważ nie ujawniają miejsc kontroli pomiaru prędkości, za co także należy się kara. Po prostu stosujmy się do zasad ruchu drogowego i wszystko będzie dobrze. Kultura jazdy w Niemczech jest bardzo wysoka, nawet większe korki potrafiły się rozładowywać zanim do nich zdążyliśmy dojechać. Do kosztów związanych z pojazdem musicie jeszcze doliczyć koszt parkingu na targach, bilet jednodniowy to 6 euro. Miejsca na nich nie brakowało mimo ogromnego zainteresowania imprezą.
Wikt — najlepiej zabrać ze sobą, polecam suche jedzenie albo wynalazki potrzebujące tylko wrzątku, żeby się nimi posilić. Mój wybór motywuje czasem, szkoda tracić go na jedzenie, kiedy w tym samym momencie możecie w coś grać. Zresztą jeśli podczas dnia zgłodniejecie, zawsze możecie posilić się w jednym z foodtrucków znajdujących się na galerii lub pomiędzy halami. W grę wchodzi także restauracja, w której będziecie mogli się rozsiąść i spałaszować pizze.
Czas na danie główne — gry. Ilość jest przytłaczająca, idąc korytarzami utworzonymi przez stoiska znajdziecie praktycznie wszystko co się da. Generalnie mam wrażenie, że dokonując zakupów w Essen jesteście w stanie zaspokoić swój głód tytułów do ogrywania aż do kolejnego wyjazdu na SPIEL. Ceny nie będą dużo niższe niż te, które macie w lokalnych sklepach, tu raczej chodzi o możliwość zakupu gier wcześniej, ze względu na premiery oraz dodatki promo, które później ciężko dostać. Oczywiście trafią się ciekawe oferty gier tańszych nawet o 25% swojej sklepowej wartości. Czasem cena będzie też spadać przez to, że kupujecie grę w pakiecie razem z dodatkami.
Przed targami zwykle udostępniony jest katalog tytułów razem z zakładanymi cenami, więc mniej więcej będziecie w stanie określić, ile musicie ze sobą zabrać. Z tego co zauważyłem, dobrze mieć od 350 do 500 euro, aczkolwiek sam miałem mniej. Nie musicie wydawać wszystkiego, ale zapewni wam to poczucie, że nie wracacie z niczym i bezpieczeństwo wobec nieprzewidzianych wydatków. Odnośnie tytułów, na które warto zwrócić uwagę, to wg mnie te, które trudniej będzie dostać na rodzimym rynku. Gra, wobec której macie 100-procentową pewność pojawienia się lokalnie, może poczekać.
Bardzo ważna sprawa dotycząca zakupów — na targach raczej operuje się gotówką, choć coraz więcej pojawia się stoisk z przenośnymi terminalami. Jeżeli liczycie na bankomaty, to rokrocznie słychać ostrzeżenia, że już po pierwszym dniu każdy bankomat w niedalekim promieniu targów jest wyczyszczony do cna.
Po podliczeniu wszystkich poniesionych kosztów podróży i zakupów, ten wyjazd kosztował w moim wypadku około 2000pln na osobę.