Suche Puerto ryczenie

PR_pb01

Dawno, dawno temu, kiedy telefony nie miały ekranów dotykowych, a dinozaury chadzały po ulicach, Andreas Seyfarth postanowił zrobić suchara i sprzedać go jako pyszne ciasteczko publice zainteresowanej planszówkami. Tak tak, od 2002 minęło już 14 lat, tyle właśnie ma Puerto Rico.

Więcej »

Warhammer Tazo!

WHDW_pb_01

Chciałoby się rzec o substytucie Warhammer Fantasy Battle. Niemal chciałbym, żeby kolejne jednostki można było dostawać po otwarciu paczki chrupek o smaku słodkiego spaczenia prosto z wrót chaosu.

Więcej »

Katedrę stawiamy

POTE_postbox_01

Najkosztowniejsze podczas budowania są pomyłki

-Ken Follett, Filary Ziemi

Tym razem pod lupę idą Filary Ziemi z 2006 roku. Gra oparta o powieść historyczną Kena Folleta pod tym samym tytułem, której jedna partia trwa nieco ponad 40 lat… wydarzeń w grze. Wszystko toczy się we wsi zwanej Kingsbridge, wokół stawianej tam, mającej być najwspanialszą na świecie, katedry.

Więcej »

W festiwalu udział wzięli

KF_postbox_01

Zakładasz fioletowy kaptur na łeb, zapalasz świeczki, rysujesz odpowiednie znaki na podłodze i wzywasz przedwieczną istotę, która spuści na ciebie swoje błogosławione dary… Po ceremonii wychodzisz zawiedziony, bo zamiast Cthulhu przyszedł tylko Shoggoth, nie dość że przyprawił cię o szaleńczą drobnicę, to sypnął jeszcze jednym marnym złem. No i co ty masz z nim niby zrobić? W jakiej części miasta zdobędziesz wpływy? Bez sensu – trzeba było się modlić do Nephren-Ka, przynajmniej poczułbyś się trochę normalniejszy pod sufitem. Dzisiaj o Kingsport Festival – grze typu dice placement z przylepioną macką do twarzy – bo wiecie… wszystko lepiej smakuje z Cthulhu.

Więcej »

Impreza co się zowie!

CZ_postbox

Wyobraź sobie, że budzisz się po bardzo suto zakrapianej imprezie, wokół ciebie istny bajzel, wszystko wszędzie jest porozwalane. Szczątki jedzenia walają się pod nogami, w kilku miejscach leżą inni balowicze, kilku z nich pokurczonych ledwo daje znaki, że w ogóle żyją. Większość jest ulana w winie i innych płynach, które były pite… hmm, a może to nie jest wino. Podnosisz dłoń, umorusaną w czerwonym lepkim płynie, do twarzy, żeby poczuć, że poza wszelkimi pitnymi procentami ten płyn roszący podłogę to po prostu wymieszana breja wszystkiego, co było na imprezie i krwi… KRWI?! Nagle te kilka jęczących postaci odwraca się do ciebie i widzisz, że to zombiasy, wcinające radośnie resztki jakiegoś innego balowicza. Jakie to szczęście, że nigdy nie idziesz na wenecki bal maskowy bez swojego wiernego garłacza… Więcej »

1 2