W ciszy kosmosu, wokół jednej z wielu przemijających gwiazd, krąży sobie spokojnie asteroida. Małe, nic nieznaczące istotki z odległej planety nazwały ją Klejnotem Amelii. Najbardziej chciwe z tych istotek postanowiły do cna wyeksploatować jej zasoby. Wspólnymi siłami obudowali nieregularny klejnot siatką stacji wiertniczych i satelitów, niczym karykaturalne zdobienia. Teraz przyszedł czas na Ciebie. Stań się kółkiem zębatym i przynieś największy zysk swojej korporacji w eksploatacyjnej Wielkiej Pardubickiej – Darkrock Ventures.
W sierpniu 2016 roku do rąk wspierających jej kampanię na portalu Kickstarter, trafiła gra Darkrock Ventures. Ufundowana w zaledwie 9 dni, końcowo wsparta przez 963 osoby. Projekt autorstwa Michaela Eskue i Andrew Enriqueza zilustrowany przez Naomi Robinson oraz Darrella Loudera, został wydany przez Magic Meeple Games i Gamelyn Games. Gra i pierwszy dodatek do niej, są dostępne m.in. na stronie producenta.
W kompaktowym, pancernym pudełku dostajemy 18 zgrabnych plastikowych kości sześciościennych – jedna czarna, pozostałe przezroczyste, w różnych kolorach. 7 kafli z litej tektury – pięć dwustronnych planszetek graczy, znacznik pierwszego gracza z rozpiską sekwencji w turze oraz tor postępu Neutrinium do wariantu solo/kooperacyjnego. Po jednej stronie planszetek graczy mamy ilustrację z załogą, którą gramy, a po drugiej przypominajkę opisującą działanie pól planszy – wygodne rozwiązanie dla zapominalskich. Poza tą różnicą na obu stronach znajduje się miejsce na pionki, kości i surowce, więc nie musimy ich obracać kiedy czegoś zapomnimy. Następnie mamy karty, a wśród nich talię technologii, korporacyjnych sponsorów oraz ataków maruderów – fakturowane wykończenie kart niczym z serii USPC (The United States Playing Card Company) polegające na pikowaniu awersu i liniowych nacięciach rewersu sprawia, że łatwo się je tasuje, są wytrzymałe i przyjemne w dotyku. Plansza do gry to kwadrat o boku zaledwie 35,5 centymetra, z matowo ilustrowaną powierzchnią i polami na znaczniki oraz pionki w połyskującym wykończeniu. Na końcu znajdujemy stos drewnianych pionków, znaczników zasobów i graczy – wszystkie w żywych kolorach i różnorodnych kształtach. Ilustracje bardzo spójnie łączą się z futurystycznym stylem oznaczeń na komponentach, świetnie oddając klimat kosmicznych kompanii wydobywczych.
Mamy tu do czynienia z bardzo umiejętnie zaprojektowanym połączeniem dwóch mechanizmów. Pierwszym jest push your luck („spróbuj szczęścia”) gdzie, jak w pokerze, odmianie Texas Hold’em dostajemy dwie wartości na kostkach dostępnych dla wszystkich, obstawiamy przewidywany wynik, dorzucamy jeszcze jedną ogólnodostępną kostkę i mamy nadzieję, że na naszym komplecie kości wypadną wartości pozwalające otrzymać w sumie z kostkami ogólnymi obstawiany wynik. Drugim mechanizmem jest worker placement („rozstawianie pracowników”), gdzie tura po turze delegujemy naszych kosmicznych górników do wykonywania konkretnych działań. Połączenie tych dwóch mechanik w efekcie owocuje strategiczną mitygacją szczęścia. Jeżeli chcesz możesz zdać się na kości i wykopać fortunę albo nic. Chcesz być pewny wyników, walcz o odpowiednie pola pozwalające kombinować z wartościami na kostkach. Wygrywa gracz, który na koniec gry będzie miał najwięcej kredytów za zebrane i sprzedane surowce. Gra oferuje poza rywalizacją w gronie od 2 do 5 osób, opcję rozgrywki pomiędzy dwoma graczami z wynajmowanymi sabotażystami, przeszkadzającymi w działaniach oraz wariant kooperacyjny/solowy – w którym drużyna będzie zmagała się z czasem i uszkodzeniami stacji, by wypełnić kontrakt zanim latający kawałek skały odejdzie w niebyt. Dodatkowo rozgrywka może być modyfikowana kilkoma elementami. Chcecie, żeby każdy gracz miał asymetryczny start – dodajecie talię korporacyjnych sponsorów. Chcielibyście różnicować dla każdego gracza unikalnie rozgrywkę – dodajecie talię technologii. Mało wam czynnika losowego – wystarczy w partii użyć tali maruderów Theriona, która wymusi na graczach dodatkowo gospodarowanie zasobami, sprzedać wykopany ładunek czy przygotować się do zapłacenia haraczu, by móc dalej korzystać z atakowanych pól planszy. Opcje komponowania warunków gry, zanim się ją rozpocznie, czynią z niej praktycznie niewyczerpane źródło regrywalności. Każde z 24 pól funkcyjnych planszy zyskuje i traci na wartości w zależności od wariantu, dobranych do rozgrywki komponentów i oczywiście aktualnej sytuacji na planszy. Uwielbiam mechanizmy dostępnych pól, jest to jedna z niewielu gier z kategorii worker placement, w której pole do przejmowania karty pierwszego gracza ma strategiczny sens do samego końca. Podobnie rzadką sprawą jest możliwość wielokrotnego obstawiania jednego pola kilkoma swoimi pionkami i przez to multiplikacja jego efektu.
Darkrock Ventures, klejnot w swojej kategorii. Kompaktowy silnik mitygacji losowości i optymalizacji ruchów. Maksymalny czas rozgrywki razem z tłumaczeniem zasad to 60 minut. Same zasady są niezwykle łatwe do wytłumaczenia, a piktogramy na polach praktycznie same się tłumaczą. Po każdej rozgrywce, ciągnie, żeby rozpocząć następną. Gra, która zmieści się nawet na małym stoliku kawowym, oferująca kompleksową mózgożerną rozgrywkę. Zgrabne pudełko, w którym nie nosimy zbędnego powietrza, spokojnie można sobie wrzucić do plecaka, żeby mieć ją zawsze pod ręką. Według mnie to pewny kandydat do listy „musisz ją mieć”. Od pierwszej chwili gdy zasiadłem do jej testowania w głowie rozbrzmiewał mi utwór Terran One z gry Starcraft i cała ścieżka dźwiękowa z gry Blizzarda w mojej opinii idealnie komplementuje klimat rozgrywki, w związku z czym bardzo zachęcam do grania przy niej.
Narazie tylko w wersji obcojęzycznej? Trochę szkoda :/.
Zależność językowa ogranicza się w sumie do instrukcji i kart technologii, więc da się przeżyć. Lecz faktycznie uważam że ten tytuł powinien zostać wydany także w wersji PL.