„Jest miejsce, gdzie bogowie toczą gry losami ludzi, na planszy, która jest równocześnie zwykłym polem gry i całym światem. A Los zawsze wygrywa.”
– T.Pratchett Ciekawe czasy
Po pierwszym spotkaniu z Arcanum miałem wrażenie, że to właśnie ten fragment ze Świata Dysku zainspirował Andrea Chiarvesio oraz Pierluca Zizzi do stworzenia tej gry.
Wyobraźcie sobie, że jesteście losem, fatum, boskimi mojrami, które znudzone codziennością postanawiają się zabawić. Jak wiadomo, nie ma dla bogów lepszej zabawy niż wpływanie na losy człowiecze, a że akurat w pewnym mieście cztery potężne rody (Mieczy, Buław, Denarów i Kielichów) toczą między sobą spory o władzę i wpływy, to można pomieszać trochę w kociołku z ich przeznaczeniem.
Do zabawy w manipulowanie czyimś losem dostajemy solidną planszę miasta (60 x 60 cm), pełną talię kart tarota, drewniane figury szachowe i kilka dysków oraz pionków do oznaczania pozycji punktowych rodów i graczy. Karty mają grafiki z wydania LoScarabeo – firmy, która głównie zajmuje się ilustrowaniem tarota. Talia ta była już u nich dostępna, natomiast na potrzeby dopasowania do obostrzeń wiekowych planszówki kilku kartom utemperowano nagie grafiki. Niedługo po wydaniu gry twórcy dorzucili do niej jeszcze rozwinięcie pod postacią dodatkowej zasady, wprowadzając na planszę wiedźmę i ubarwiając tym samym rozgrywkę. Niestety w tym wypadku należy samodzielnie zaopatrzyć się w jakiś znacznik który będzie naszą wiedźmą na planszy.
Gra należy do grupy eurogier – czyli mamy do czynienia z wyścigiem punktowym. Z tym że przepychanki punktowe toczą się na dwóch poziomach. Cztery rody ścigają się kilkukrotnie na torze wpływów, co trochę przypomina wyścigi konne. My natomiast za wyniki tych wyścigów po władzę otrzymujemy punkty, na ile zainwestowaliśmy w obstawienie za każdym z rodów, oraz jak dobrze wytypowaliśmy gdzie zainwestować najwięcej. Nie są to ślepe inwestycje, gdyż zagrywając karty mniejszych i większych arkan to my tymi rodami manipulujemy. W uproszczeniu działa to tak, że zagrana karta mniejszej arkany uruchamia figurę albo pole na planszy, które w konkretny dla siebie sposób działają na ród, którego kartę zagraliśmy. Zagrana karta większej arkany ma zwykle wpływ na graczy i rody. Dodatkowa zasada związana z przejmowaniem kontroli nad wiedźmą pozwala na trochę negatywnej interakcji wobec pozostałych władców losu.
Prosta i przyjemna gierka dla trzech do pięciu osób, zajmująca około godzinę. Jakiś czas już jestem w jej posiadaniu i zawsze kiedy ktoś zaproponuje żeby zagrać w coś luźnego i miłego, albo podczas spotkania pojawi się jakiś nowicjusz planszówkowy – Arcanum ląduje na stole. Nie należy do gier, w których można coś strategicznie planować na dłuższą metę, ale nie jest też kompletnie losowa. Wszystko raczej opiera się na czytaniu pozostałych graczy. Kalkulowaniu, gdzie przed końcem danego podliczania rodów najwięcej zainwestować i jak komukolwiek coś popsuć uruchamiając któreś z pól, albo sobie takowym pomóc. Nie mamy tu jak zaszkodzić konkretnej osobie, więc jeżeli możemy, to staramy się po prostu zaszkodzić wszystkim. Po już sporej ilości partii mogę powiedzieć, że nie ma jedynych słusznych taktyk. Przez jakiś czas wydawało mi się, że sprawdza się „trzymaj wiele srok za ogon” – czyli równomierne obstawianie, ale w rzeczywistości daje to nam tylko utrzymywanie się gdzieś w środku stawki punktowej, więc niepolecana taktyka na wygraną. Przyjemną rzeczą jest to, że gra nie faworyzuje ludzi którzy już w nią grali. Każdy zasiadający do stołu ma równe szanse na wygraną.
Jeżeli nie macie tego typu lekkiej gry, albo przydałaby wam się tytuł wprowadzający nowe osoby w arkana planszówek – polecam. Jeżeli już jakąś grę tego typu macie – możecie ten tytuł sprawdzić, ale nie ma co go zaliczać do kategorii „koniecznie muszę to mieć”.