Intensywny weekend za mną, czas podzielić się wrażeniami i streścić, co się działo na III Wielkim Boju Planszówkowym, który odbył się 21 i 22 stycznia w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej im. Witolda Gombrowicza w Kielcach.
Trzecie już wydanie spotkania z grami planszowymi zagospodarowało grających na dwie główne sale: „rodzinną” (Konferencyjna) – z grami szybkimi, lekkimi, o prostych zasadach oraz „zaawansowaną” (Galeria, Interior), w której udostępniano tytuły z przedziału trudności wagi średniej i ciężkiej. Na niedzielę dla fanów gry Magic: The Gathering wydzielono oddzielne pomieszczenie (Czytelnia ogólna) gdzie mogli przeprowadzić miniturniej – Draft: Kaladesh + Aether revolt oraz oddzielną salę prelekcyjną na warsztaty tworzenia gier planszowych.
Dla mnie zabawa zaczęła się dzień wcześniej i skończyła dzień później, ponieważ na czas trwania Wielkiego Boju udostępniałem gry różnorakie, które miały swoją recenzję na Trelach. Towarzysząca Wielkiemu Bojowi ekspozycja planszówek, miała składałać się z 14 gier. Pomyślałem również, że interesujące może być gdy, zaprezentuję gry, które jeszcze nie zostały wydane w Polsce, są białymi krukami albo po prostu bardzo je lubię. Po 3 godzinach układania ekspozycji, „padnięty” udałem się do domu. Jestem zadowolony z tego jak wypadła wystawa. Szczególnie QR cody odsyłające do recenzji konkretnych gier. Czasami jednak miewam genialne pomysły… no i jestem skromny, tak, skromność przede wszystkim.
Pobudka w sobotę mniej więcej o 9, zabieram moją Lepszą Połowę i dwójkę przyjaciół na bój. W tym dniu przewidziany był na Sali Zaawansowanych główny gwóźdź programu, czyli drużynowy turniej w którym zresztą braliśmy udział.
Formuła była bardzo ciekawa, ponieważ drużyny, które wcześniej zgłosiły swój udział, przez 3 etapy walczyły ze sobą, wystawiając po jednym swoim przedstawicielu do 12 gier. Gry były dobierane na zasadzie od najlżejszych do najcięższych. Starano się jednak, by tytuły pochodziły z grupy gier znanych większej części graczy. Czwarty etap wymagał, żeby już całą drużyną zmierzyć się z grą Pandemic, starając się uzyskać jak najlepszy wynik. W turniejowe szranki stanęły 4 drużyny.
Zaczęło się lekko, bo od Red7, Blockus, Hali Gali oraz For Sale. W tej kategorii oprócz nieco dłużącego się Red7, czas upłynął wszystkim szybko i przyjemnie.
Drugi etap składał się z partii w Potwory w Tokio, Neuroshimę Hex, Splendor i Carcassonne . Tym razem to grający w Neuroshimę kazali reszcie czekać na zakończenie etapu.
W trzeciej rundzie postawiono na gry najdłuższe: Smallworld, Królestwo w Budowie, Catan i Dominion. Z czego najszybciej zakończono Królestwo w Budowie, a najdłużej trwały przepychanki w Small Worldzie. Jako drobny komentarz do tego, jak my sobie radziliśmy pozwolę sobie napisać, iż mimo że drużyny były czteroosobowe, miałem poczucie bycia piątym kołem u wozu. Na szczęście zespół nadrabiał moje wyniki w grach do tego stopnia, że przed czwartym etapem prowadziliśmy w klasyfikacji punktowej.
Spotkanie z plagami wirusów i punktowanie za grę, było sprytnie rozłożone na zdobywanie małych punktów w zależności od tego: ile kart Epidemii zdąży wejść do gry, jaki będzie poziom rozprzestrzeniania się chorób, ile szczepionek się wynalazło oraz jeżeli drużyna zakończyła grę z wszystkimi szczepionkami, dodatkowe punkty za zdobyte podczas partii wyeliminowane choroby. Na starcie każdy zespół mógł sam zdecydować na ile kart Epidemii będzie grać oraz jakimi postaciami zagra. Nasz zespół postanowił grać bezpiecznie i do gry włożyliśmy 4 karty epidemii z pomysłem postawienia na wyeliminowanie chorób, co też było punktowane, pozostałe zespoły zagrały ambitnie na pięć kart. Przy każdym ze stołów walka była zażarta, każdy ruch analizowany na dziesiątki sposobów, a możliwe rezultaty poddawane dyskusji. Niezmiernie cieszyłem się z tego jak ludzie grali w tę grę, ponieważ często gry kooperacyjne (w tym Pandemic) przez swoją formułę narażone są na syndrom gracza Alfa, który dominuje podejmowanie decyzji przez zespół. To jak zbudowany był turniej, wzbudzało u graczy chęć żywego uczestnictwa w decydowaniu i pełnego zaangażowania w partię, skutecznie eliminując tym samym ten syndrom.
Wyniki przy stołach były wyrównane, co dowodzi zażartości, z jaką każdy z zespołów walczył z grą. Koniec końców nasz zespół zajął pierwsze miejsce. Jako nagrodę otrzymaliśmy grę „SeaFall”, drugie miejsce otrzymało „Pandemic Legacy”, trzecie „Pandemic Cthulhu” i czwarte grę „Tempo!”. Gry dla trzech pierwszych miejsc ufundowała Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. Witolda Gombrowicza w Kielcach, natomiast nagroda za czwarte miejsce była ufundowana przez stowarzyszenie Tygiel. Po ośmiu godzinach pełnych emocji zakończył się tegoroczny drużynowy turniej III Wielkiego Boju Planszówkowego. Ale nie zakończył się dzień…
Poza głównym turniejem „zaawansowanych”, na Sali Rodzinnej organizowano prezentacje gier i małe turnieje pod egidą wydawnictwa Lucrum Games – rwetes generowany przez mające ze wszystkiego radochę dzieciaki był niesamowity. Przez całą sobotę, przez bibliotekę, przewinęło się mnóstwo ludzi. Sale kipiały gwarem i pozytywnym nastrojem. Na Sali dla zaawansowanych poza turniejem i zwykłym graniem w wypożyczane tytuły odbywały się jeszcze prezentacje gier od CUBE Factory Of Ideas, jak Summoner Wars, SeaFall czy Ashes i Martwa Zima. Półki na obu salach uginały się od różnorodności dostępnych gier, których w sumie było 533.
W niedzielę, postanowiłem jeszcze wziąć udział w organizowanym przez CUBE Factory Of Ideas turnieju Summoner Wars. Jest to aktualnie moja ulubiona gra karciano-bitewna. Walki rozpoczęły się o 11 i trwały do 16, zagrałem bazową pierwszą talią Tundrowych Orków. Mimo ścierania się m.in. z modyfikowanym Plugastwem, Krasnoludami Gildii czy Bagiennymi Orkami udało mi się zająć chlubne trzecie miejsce na podium.
Tego dnia odbywały się również pokazy gier bitewnych X-Wing oraz systemu o niesamowicie ładnych figurkach Malifaux organizowane przez klub „Kieł” – MziZ. W sali prelekcyjnej natomiast od 12 trwały warsztaty prowadzone przez Marcina Ropkę i Violettę Kijowską, na których pasjonaci, chowający do szuflady pomysły planszowe, mogli dowiedzieć się w szczegółach jak wygląda stawianie pierwszych kroków na drodze do wydania ich gry. W tym dniu na pokładzie „rodzinnym” trwały żywe i pasjonujące turnieje: KLASK, Gobbit i VuDu.
W tym roku podczas Wielkiego Boju przez kielecką bibliotekę przewinęło się prawie pięćset osób, gdzie odnotowano 430 wypożyczenia gier. Wszystko w świetnej atmosferze i przy bardzo dobrej organizacji miejsca do gry i sposobu zarządzania wypożyczalnią. Organizatorom należą się gratulacje i życzenia dalszego rozwoju na kolejne lata. Serdecznie polecam wszystkim, którzy nie byli na tym minikonwencie śledzenie planów na kolejną edycję na stronie oraz polubienie fanpage wydarzenia. Wszystkie gry, które były dostępne do wypożyczenia podczas boju, możecie także poznać w domowym zaciszu, ponieważ są one dostępne w prowadzonej przez bibliotekę wypożyczalni. Inicjatywa, dzięki której, możecie wypożyczać gry jak książki, jest świetna i zachęcam was do propagowania jej także w bibliotekach waszych miast (jeśli jeszcze taka nie funkcjonuje).