Dawno, dawno temu… Miałem okazję zobaczyć horror sci-fi pod tytułem Cube. Do tej pory pamiętam ciężar tego filmu, który w niesamowity sposób wlewał klaustrofobiczną paranoję w oczy czternastolatka. Dodam, że akurat na film nie waliły tłumy i seans był w sobotę, z rana – wyobraźcie sobie niemal puściutką salę, gdzie widoczny brak innych w kinie (na sali było pięć osób) kompletnie wsadza was do pokoju z bohaterami tej historii. Niezwykle ucieszyłem się, kiedy okazało się, że ktoś zainspirował się nim i stworzył grę Room 25.
Tag: survival horror
Dum!Doom!DOOM!
Siedzieliście sobie w lobby sektora piątego, kiedy to się stało. Światła zamigotały, po czym odcięło zasilanie. Zaraz potem odpaliły czerwone lampy czerpiące z zasilania awaryjnego. Gdzieś niedaleko usłyszeliście pierwsze krzyki, później było ich coraz więcej. Cały szum spanikowanych głosów słyszanych w waszych headsetach, utonął w ogłuszającym ogólnym ogłoszeniu. „Czerwony alarm! Do wszystkich pracowników UAC, kod czerwony naruszenia protokołów bezpieczeństwa w obrębie placówki badawczej wrót międzywymiarowych…”
Impreza co się zowie!
Wyobraź sobie, że budzisz się po bardzo suto zakrapianej imprezie, wokół ciebie istny bajzel, wszystko wszędzie jest porozwalane. Szczątki jedzenia walają się pod nogami, w kilku miejscach leżą inni balowicze, kilku z nich pokurczonych ledwo daje znaki, że w ogóle żyją. Większość jest ulana w winie i innych płynach, które były pite… hmm, a może to nie jest wino. Podnosisz dłoń, umorusaną w czerwonym lepkim płynie, do twarzy, żeby poczuć, że poza wszelkimi pitnymi procentami ten płyn roszący podłogę to po prostu wymieszana breja wszystkiego, co było na imprezie i krwi… KRWI?! Nagle te kilka jęczących postaci odwraca się do ciebie i widzisz, że to zombiasy, wcinające radośnie resztki jakiegoś innego balowicza. Jakie to szczęście, że nigdy nie idziesz na wenecki bal maskowy bez swojego wiernego garłacza… Więcej »